27 lutego 2016

Solipiwko - Double Nygus [recenzja]

Sweet Nygus z Browaru Solipiwko był jednym z pierwszych piw rzemieślniczych, które miałem okazję próbować. Nie był moim pierwszym, nie był też dziesiątym, ale około dwudziestego już pewnie tak. Tak czy inaczej jestem w pełni świadomy tego, że wówczas o piwnych stylach wiedziałem tyle co nic, a piwa w nowych dla mnie stylach - a na początku nowa była większość - oceniałem (głównie na zasadzie "smakuje mi albo nie smakuje") bardzo po omacku, bo zwyczajnie nie miałem do niczego porównania...


Stworzyła się dobra okazja, aby odświeżyć sobie opinię na temat Sweet Nygusa. Wojtek Solipiwko niedawno wypuścił jego mocniejszą wersję - Double Nygusa - na którym właściwie planuję się dzisiaj skupić, ale postanowiłem wykorzystać ten fakt, żeby ponownie spróbować pierwowzoru. Słabszy z Nygusów to Milk Stout o ekstrakcie 14 BLG, zawartości alkoholu 4,8% i goryczce na poziomie 24 IBU. Jest niemal czarny, choć z delikatnymi przebłyskami pod światło, już po nalaniu ma nikłą pianę, a po chwili całkowicie znika ona z powierzchni. W aromacie połączenie czekolady pełnomlecznej i kakao, przez co wkręciło się skojarzenie z popularnymi kiedyś (kto wie, może dalej są popularne, ale chyba z nich wyrosłem ;)) jajkami niespodziankami, i lekka nuta palona. W smaku bardziej dominuje palona kawa, jest też czekolada, ale tu nieco bardziej gorzka niż mleczna. Goryczka, przede wszystkim palona z lekką nutką ziołową, jest jedynie symbolicznie zaznaczona. Zdaje mi się, że jak na Milk Stout odrobinę brakuje ciała, choć wyczuwalna obecność laktozy zdecydowanie nadaje piwu słodki (w końcu nazwa nie bierze się znikąd!) charakter.

No ale bohaterem tego dnia jest wersja tego piwa z turbodoładowaniem, czyli Double Nygus. Jakiś czas temu mieliśmy już podobny patent w wykonaniu Browaru Solipiwko, czyli piwo w wersji podstawowej (Czarna Pitch) w mocniejszej odsłonie (Black Bicz). Wtedy to sprawdziło się świetnie i choć pierwowzór był bardzo dobrym Black IPA, to wersja imperialna była jeszcze lepsza!

Double Nygus to Double Milk Stout o ekstrakcie 19,1 BLG, zawartości alkoholu 7,4% i goryczce na poziomie 38 IBU. Etykieta praktycznie taka sama jak w przypadku Sweet Nygusa, choć różni się szczegółami takimi jak "morska opowieść". Skład w przypadku obu piw jest w zasadzie taki sam (nie znamy oczywiście proporcji), różnią się jedynie wykorzystanymi drożdżami - w wersji "double" są US-05 zamiast S-04, choć za wiele to nie zmienia.

Starałem się przelać piwo do szkła energicznie mając w pamięci niezbyt okazałą pianę na Sweet Nygusie. Mimo to nawet taka wymuszona piana utworzyła na powierzchni raczej średnią warstwę, w dodatku zbudowaną ze średnich oczek, które szybko pękały, piana momentalnie opadła nie pozostawiając po sobie zupełnie nic. Nie zraziłem się tym jednak, bo piwo ma przede wszystkim smakować, choć wiadomo, że nie zaszkodzi, jeśli przy okazji świetnie wygląda. Na początek jednak spotkało mnie małe zaskoczenie, bo mam wrażenie, że zapach jest mniej intensywny niż w lżejszej wersji Nygusa. Przede wszystkim mamy tu czekoladę, zarówno mleczną, jak i deserową, jest też trochę kakao i coś, co kojarzy mi się z... Nesquikiem. Już po wzięciu pierwszego łyka wiadomo, że mamy do czynienia z bardziej konkretnym i treściwym piwem niż jego słabsza wersja. Tamto było trochę wodniste, tutaj zauważalna jest gęstość, a dzięki raczej niskiemu wysyceniu (być może piwo się trochę rozgazowało podczas nalewania) piwo jest gładkie i przyjemnie oblepiające podniebienie. Jest też oczywiście czekolada, natomiast nie ma kawowej paloności, która tak wyraźna była w Sweet Nygusie. Mniej wyczuwalna jest też słodycz pochodząca od laktozy, choć naturalnie wciąż jest dość słodko. Goryczka na finiszu jest tu wyraźniejsza, o charakterze palonym z motywami ziołowymi, szybko znika pozostawiając słodki czekoladowy posmak. Alkohol zupełnie niewyczuwalny. Double Nygusa pije się łatwo, nie jest zbyt ciężki, zamulający słodyczą, a jednak dość treściwy. W smaku bardziej esencjonalny niż w aromacie.

Starcie Sweet Nygusa z Double Nygusem minimalnie wygrywa ten drugi. Ten pierwszy zdaje się być bardziej słodki, choć pewnie do tego drugiego poszło proporcjonalnie więcej laktozy. Z kolei w Double Nygusie rzeczywiście czuć, że to wersja mocniejsza, bo wodnistość pierwszego mnie teraz trochę zdziwiła, na szczęście w drugim nie można się o to przyczepić. Brak paloności tak wyraźnej jak w pierwszym piwie też uważam za zaletę, choć w pewnym sensie nieco dziwne jest, że Sweet Nygus był zarówno bardziej słodki, jak i bardziej palony. Poza tym jednak więcej BLG to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Tutaj na szczęście Wojtek Solipiwko zachował umiar i nie poszedł po bandzie jak to miało miejsce w przypadku kooperacyjnego Double Trouble Kraftwerku i Piwoteki, które było tak słodkie, że aż trudno się je piło. Podsumowując - Sweet Nygus przerobiony na Double Nygusa nie wypadł aż tak dobrze jak Czarna Pitch przerobiona na Black Bicz, choć wypiłem go z przyjemnością.

Brak komentarzy: