7 lutego 2016

Kormoran - Imperium Prunum [recenzja]

Browar Kormoran to ciekawy przypadek. Jest to browar regionalny, ale cieszący się renomą nie mniejszą niż większość browarów rzemieślniczych. Jeśli nie większą. Potwierdzają to jakością swoich piw. Przykładem jest znakomita seria Podróże Kormorana - najczęściej chwalone jest American IPA, ja osobiście szaleję za Rauchbockiem, choć kiedy chcę komuś niewtajemniczonemu w temat kraftu pokazać coś innego od tego co znał do tej pory, proponuję Coffee Stout, tymczasem niedawno srebrny medal w kategorii piw pszenicznych podczas gali Ratebeer Best otrzymał Witbier. Innym przykładem jest Porter Warmiński, który na ostatniej edycji konkursu European Beer Star otrzymał brązowy medal w kategorii Porter Bałtycki. W ubiegłym roku Kormoran nie szalał z ilością premier, ale dwie na pewno zapadły mi w pamięć - świetny Kłos Wielozbożowy oraz odtwarzające zapomniany styl piwny Rosanke. Browar Kormoran nie robi dużo szumu wokół siebie, po prostu robi dobre piwo.


Już jakiś czas temu pojawiła się informacja o tym, że Kormoran przygotowuje nowe piwo, które od samego początku miało potencjał na to, żeby stać w jednym szeregu z wszystkimi wymienionymi wcześniej, a może i być na ich czele. Na 16 stycznia, a więc Święto Porteru Bałtyckiego, zapowiedziano premierę Imperium Prunum, a więc Imperialnego Porteru Bałtyckiego z dodatkiem Suski Sechlońskiej. Zaraz, zaraz... Czego?!


Jeszcze nie tak dawno mało kto wiedział, czym jest Suska Sechlońska, a dzięki Browarowi Kormoran teraz niemal każdy beer geek w Polsce wie to doskonale. Suska Sechlońska jest nie tyle suszona, co wędzona, więc dzięki temu dodatkowi mogliśmy spodziewać się w piwie nut wędzonych. Ale i bez niej parametry piwa zapowiadały coś nieprzeciętnego. Ekstrakt to 26%, a zawartość alkoholu to 11% - mamy więc do czynienia z jednym z najbardziej ekstraktywnych i najmocniejszych piw w Polsce. Istotnym faktem jest też czas leżakowania - około roku - dzięki czemu można było oczekiwać piwa ułożonego, dobrze wyleżakowanego. Jest to często bolączką mocnych piw z polskich browarów kontraktowych, pod tym względem Kormoran (czy też wcześniej Browar Podgórz i jego rok leżakowany Porter 652 m n.p.m.) ma nad nimi przewagę warząc i leżakując piwa "u siebie".

Opakowanie Imperium Prunum to klasa sama w sobie. 
Po pierwsze: tekturowy karton, na którym umieszczona została morska opowieść, może i nieszczególnie wyszukana, ale i tak całkiem udanie wprowadzająca w wyjątkowy klimat. Fajnie, że dodano też sugestię, żeby pić piwo w temperaturze 16-18 stopni.
Po drugie: fenomenalna matowa butelka, jakiej chyba jeszcze w Polsce nie było. Do tego malowana, z czym oczywiście mieliśmy już u nas do czynienia (kooperacyjna "podwodna" seria AleBrowaru), ale i tak robi to wrażenie, choćby dlatego, że butelka jest malowana z przodu złotym kolorem, co każdy widzi, ale i z tyłu czarną farbą, która na tej butelce spodobała mi się jeszcze bardziej.
Po trzecie: zalakowany kapsel. Mówiąc szczerze, mocno mnie to poirytowało, bo trudno jest otworzyć piwo nie ukruszając trochę laku do środka butelki. Na pewno dodaje to całości trochę uroku i dla mnie to jedyna zaleta takiego rozwiązania.

Po uporaniu się z zalakowanym kapslem z radością przelałem piwo do szkła. Z radością, bo czarna smolista barwa i konsystencja wywołały uśmiech uznania na mojej twarzy. Beżowa piana utworzyła średnio obfitą warstwę i dosyć szybko zaczęła opadać, po chwili pozostawiła po sobie tylko kożuszek na powierzchni i trochę śladów na ściankach.

W aromacie przede wszystkim uderza moc gorzkiej czekolady, nuta trufli, pralin czekoladowym z likierowym nadzieniem, dosłownie muśnięcie po nozdrzach nutą szlachetnego alkoholu, a temu wszystkiemu towarzyszy subtelna i specyficzna dymna wędzonka. Odniosłem wrażenie, że wędzonka stawała się coraz bardziej wyraźna w miarę przyzwyczajania się nosa do zapachu (a w ogóle najintensywniejsza była, kiedy jakąś godzinę po wypiciu piwa zaciągnąłem się zapachem z opróżnionego już szkła - to dopiero była perfekcyjna wędzonka!).

Prawdziwa klasa Imperium Prunum ujawniła się jednak dopiero po wzięciu pierwszego łyka. Piwo jest gęste i niezwykle gładkie, kremowe, oleiste, oblepiające podniebienie, bardzo nisko wysycone, co tylko podkreśla wszystkie te cechy. Podobnie jak w aromacie jest bardzo czekoladowo, pojawia się nuta truflowa, ale i oczywiście śliwkowa. Na finiszu zaznacza się goryczka o charakterze palonym, ale też w typie goryczy, jaką daje gorzka czekolada. Retronosowo i w posmaku po wzięciu łyka obecna jest subtelna dymność. Generalnie wędzonka ma tutaj dość stonowany, właśnie dymny charakter, ale to bardzo dobrze, bo jako całość kompozycja aromatyczno-smakowa jest wręcz idealna - bogata, złożona, kilkuwymiarowa, a zarazem nie przegięta w żadną ze stron. Nie chce się wierzyć, że piwo ma aż 11% alkoholu, jest on znakomicie ukryty i praktycznie niewyczuwalny, choć po przełknięciu wyraźnie, ale i przyjemnie piecze w przełyk i rozgrzewa, dość szybko też uderza do głowy. O tym, że jest to typowo degustacyjny trunek, decydują raczej parametry, bo pije się go lekko i dość szybko. Trzeba się powstrzymywać, bo wchodzi wyjątkowo łatwo, co może okazać się zdradliwe.


O Imperium Prunum powiedziano i napisano w ostatnich dniach wszystko. I były to same dobre rzeczy, ze złą opinią się jeszcze nie spotkałem. Noty piwa choćby na Ratebeerze również są jednoznaczne - 100/100, a piwo wskoczyło już na pierwsze miejsce wśród wszystkich polskich piw, a także na pierwsze miejsce na świecie wśród wszystkich Porterów Bałtyckich. Ja również Ameryki nie odkrywam i oryginalny nie będę - mamy do czynienia z genialnym piwem! Butelka kosztowała 22 zł i każdą z tych złotówek uważam za dobrze wydaną. Rok 2016 tradycyjnie zakończy się różnego rodzaju rankingami, podsumowaniami, konkursami na piwo roku, a Browar Kormoran już na początku roku zawiesza poprzeczkę bardzo wysoko. 

Brak komentarzy: