Transfuzja i Lśnienie - tymi dwoma udanymi piwami pod koniec 2015 roku przedstawił nam się Browar Hopkins notując tym samym bardzo dobre wejście na rynek. Pierwsze z nich było jednym z lepszych Stoutów, jakie się pojawiły w tamtym czasie. Gładkość, treściwość, intensywna paloność, sporo czekolady, trochę kawy i delikatna nuta waniliowa - w końcu wykorzystano również płatki gruszy i czereśni, które wcześniej przez jakiś czas leżały sobie w whisky - oto cechy Transfuzji. Drugie z piw to bardzo rześkie i orzeźwiające intensywnie pachnące tropikalnymi owocami American IPA z udziałem słodu pszenicznego, który być może jeszcze dołożył trochę rześkiej kwaskowatości do smaku. Lśnienie to idealne piwo na letnie upały!
W nowym roku Hopkins idzie za ciosem prezentując kolejne dwie pozycje - Hurricane oraz Fixxxer. Do sięgnięcia najpierw po drugie z tych piw przekonała mnie nazwa stylu - o ile Hurricane to American India Pale Ale, czyli styl piwny, który niemal każdy browar ma w swoim portfolio, o tyle Fixxxer to piwo w stylu zdecydowanie mniej oczywistym - Weizenbock IPA. Mamy więc do czynienia z połączeniem trzech różnych stylów, a stoi za tym kombinacja składników - weizen'owe drożdże WB-06, słody charakterystyczne dla Koźlaków (Monachijski, Karmelowy, Melanoidynowy, a oprócz nich jeszcze Pszeniczny) oraz polski chmiel (Magnat, Iunga, Sybilla), ponoć w solidnej dawce. Nie wiem czy będzie równie dobrze jak w przypadku poprzednich piw Hopkinsa, ale na pewno czuję się zaintrygowany.
Parametry Fixxxera to 16,5 BLG ekstraktu, 6,9% zawartości alkoholu oraz goryczka na poziomie 60 IBU. Piwo jest niepasteryzowane i niefiltrowane. A teraz czas przejść wreszcie do konkretów!
Otwieram więc butelkę i... Zacząć od dobrych wiadomości czy od złych? Zawsze w takich sytuacjach prawdziwi twardziele mówią "dawaj te złe!", więc zacznę od złej. Tuż po odkapslowaniu butelki nastąpił tak potężny gushing, jakiego dawno nie doświadczyłem. Piwo i piana w sporej ilości uciekły z butelki, miałem nawet moment zwątpienia, w którym myślałem, że nie zapanuję nad tą erupcją, ale po kilku chwilach piwo się uspokoiło i mogłem zabrać się za... posprzątanie biurka ;) Po wypiciu piwa rzuciłem okiem do internetu (że też nie zrobiłem tego wcześniej, byłbym lepiej przygotowany na różne ewentualności) i okazało się, że nie tylko w moim egzemplarzu był problem z gushingiem. Przypomniałem sobie wtedy, że Lśnienie też było trochę (zdecydowanie mniej niż Fixxxer) przegazowane, chyba więc jest tu jakiś problem, z którym Browar Hopkins musi się uporać.
Wyobrażam sobie co musiało się dziać w środku butelki przy tak intensywnym wypienieniu się, więc ciężko obiektywnie powiedzieć o wyglądzie piwa. Po przelaniu do szkła było bardzo mętne, gdzieś spotkałem się z określeniem, że jak błoto w kałuży i tak to mniej więcej wyglądało ;) Barwa to coś między ciemnobursztynową, miedzianą i jasnobrązową, a mnie skojarzyła się jeszcze z kolorem cukierków Krówek. Piana obfita, baaardzo obfita... ;) Ale pisanie o wyglądzie w kontekście potężnego gushingu wygląda na ironiczne złośliwości, więc kilka zdań o tym, jak to piwo pachnie i smakuje.
Aromat to cechy typowe dla Hefeweizena - przede wszystkim banan i trochę gumy balonowej. Towarzyszy im lekka nutka opiekana, ale też intensywny aromat drożdżowy, jak zapach świeżego ciasta pszenno-drożdżowego. Oprócz tego jest też nutka jakby herbatnikowa, a w tle chwilami kręci się bardzo delikatny cytrus.
W smaku jest słodko, wyraźnie karmelowo. Znów bardzo wyraźne są guma balonowa i banany, a więc ponownie prym wiodą cechy charakterystyczne dla piw pszenicznych. Goździki też są, choć znacznie mniej i mam wrażenie, że mieszają się z pojawiającą się na finiszu wyraźnie zaznaczoną, choć nieprzesadnie wysoką ziołową goryczką, przyjemną i krótką, stanowiącą dobrą kontrę dla ogólnej słodyczy. Nagazowanie już podczas picia wydaje się być odpowiednie, wciąż dość wysokie, takie w weizenowym typie, ale oczywiście pamiętam, że piwo rozgazowało się podczas gushingu, który wystąpił przy otwieraniu butelki.
Generalnie Fixxxer sam w sobie mi nawet smakował, choć z powodu uciekającej z butelki bardzo dużej ilości piany raczej nie będę miał z nim zbyt dobrych wspomnień. Piwo miało być hybrydą trzech stylów, ale miałem wrażenie, że jest wyraźnie zdominowane przez cechy charakterystyczne dla Weizenów, choć również na to wpływ mogło mieć intensywne wypienienie się na początku, bo na pewno podniósł się wtedy z dna osad drożdżowy, mieszając się z piwem i wnosząc do niego więcej niż zakładano. Paradoksalnie doświadczenia z Fixxxerem nie zniechęciły mnie do Browaru Hopkins, bo tym, co głównie we mnie wzbudziło, jest ciekawość i chęć sprawdzenia jak wypadł Hurricane. Mój kredyt zaufania do Hopkinsa po bardzo udanych dwóch pierwszych piwach okazał się na tyle duży, żeby nie zraziło mnie piwo uciekające z butelki.

Parametry Fixxxera to 16,5 BLG ekstraktu, 6,9% zawartości alkoholu oraz goryczka na poziomie 60 IBU. Piwo jest niepasteryzowane i niefiltrowane. A teraz czas przejść wreszcie do konkretów!
Otwieram więc butelkę i... Zacząć od dobrych wiadomości czy od złych? Zawsze w takich sytuacjach prawdziwi twardziele mówią "dawaj te złe!", więc zacznę od złej. Tuż po odkapslowaniu butelki nastąpił tak potężny gushing, jakiego dawno nie doświadczyłem. Piwo i piana w sporej ilości uciekły z butelki, miałem nawet moment zwątpienia, w którym myślałem, że nie zapanuję nad tą erupcją, ale po kilku chwilach piwo się uspokoiło i mogłem zabrać się za... posprzątanie biurka ;) Po wypiciu piwa rzuciłem okiem do internetu (że też nie zrobiłem tego wcześniej, byłbym lepiej przygotowany na różne ewentualności) i okazało się, że nie tylko w moim egzemplarzu był problem z gushingiem. Przypomniałem sobie wtedy, że Lśnienie też było trochę (zdecydowanie mniej niż Fixxxer) przegazowane, chyba więc jest tu jakiś problem, z którym Browar Hopkins musi się uporać.
Wyobrażam sobie co musiało się dziać w środku butelki przy tak intensywnym wypienieniu się, więc ciężko obiektywnie powiedzieć o wyglądzie piwa. Po przelaniu do szkła było bardzo mętne, gdzieś spotkałem się z określeniem, że jak błoto w kałuży i tak to mniej więcej wyglądało ;) Barwa to coś między ciemnobursztynową, miedzianą i jasnobrązową, a mnie skojarzyła się jeszcze z kolorem cukierków Krówek. Piana obfita, baaardzo obfita... ;) Ale pisanie o wyglądzie w kontekście potężnego gushingu wygląda na ironiczne złośliwości, więc kilka zdań o tym, jak to piwo pachnie i smakuje.

W smaku jest słodko, wyraźnie karmelowo. Znów bardzo wyraźne są guma balonowa i banany, a więc ponownie prym wiodą cechy charakterystyczne dla piw pszenicznych. Goździki też są, choć znacznie mniej i mam wrażenie, że mieszają się z pojawiającą się na finiszu wyraźnie zaznaczoną, choć nieprzesadnie wysoką ziołową goryczką, przyjemną i krótką, stanowiącą dobrą kontrę dla ogólnej słodyczy. Nagazowanie już podczas picia wydaje się być odpowiednie, wciąż dość wysokie, takie w weizenowym typie, ale oczywiście pamiętam, że piwo rozgazowało się podczas gushingu, który wystąpił przy otwieraniu butelki.
Generalnie Fixxxer sam w sobie mi nawet smakował, choć z powodu uciekającej z butelki bardzo dużej ilości piany raczej nie będę miał z nim zbyt dobrych wspomnień. Piwo miało być hybrydą trzech stylów, ale miałem wrażenie, że jest wyraźnie zdominowane przez cechy charakterystyczne dla Weizenów, choć również na to wpływ mogło mieć intensywne wypienienie się na początku, bo na pewno podniósł się wtedy z dna osad drożdżowy, mieszając się z piwem i wnosząc do niego więcej niż zakładano. Paradoksalnie doświadczenia z Fixxxerem nie zniechęciły mnie do Browaru Hopkins, bo tym, co głównie we mnie wzbudziło, jest ciekawość i chęć sprawdzenia jak wypadł Hurricane. Mój kredyt zaufania do Hopkinsa po bardzo udanych dwóch pierwszych piwach okazał się na tyle duży, żeby nie zraziło mnie piwo uciekające z butelki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz