29 stycznia 2016

Piwoteka - Porter Bałucki [recenzja]

16 stycznia obchodziliśmy Święto Porteru Bałtyckiego, stylu piwnego, który jest określany jako piwowarski skarb Polski. Nieprzypadkowo nasze rodzime Portery Bałtyckie często zdobywają liczne medale na różnych konkursach, czego przykład mieliśmy na ubiegłorocznej edycji European Beer Star, kiedy to złoty medal w tej kategorii otrzymał Porter z Browaru Okocim, a Browar Kormoran za swój Porter Warmiński zgarnął brąz. Nieprzypadkowo również w czołówce klasyfikacji Porterów Bałtyckich na Ratebeerze gęsto jest od naszych reprezentantów (na ten moment w najlepszej siódemce są aż cztery piwa z Polski).

Święto Porteru Bałtyckiego to inicjatywa Marcina Chmielarza, popularnego Masona, człowieka-instytucji znanego z zamiłowania do Porterów (w tym Bałtyckich), a do niedawna realizującego swoje piwowarskie receptury w Browarze Piwoteka. Do niedawna, bo w ostatnim czasie zdecydował się skupić na pracy w warszawskim multitapie Jabeerwocky, warzenie piw dla Piwoteki pozostawiając innym. Współpraca ta kończy się jednak mocnym akcentem, nieprzypadkowo zwieńczona została przez uwarzenie właśnie Porteru Bałtyckiego.


Na początku pojawiła się jednak pewna wątpliwość. Okazało się, że Porter Bałucki to nie do końca Porter Bałtycki, bo do fermentacji wykorzystano drożdże górnej fermentacji S-04, a nie dolnej, jak byłoby zgodnie z prawidłami sztuki. Sam Mason w jednym z wywiadów bagatelizował rodzaj użytych drożdży, podkreślając, że ten styl charakteryzuje się na tyle wyrazistymi cechami słodowymi dającymi na tyle złożone, bogate i intensywne doznania, że wpływ drożdży na ogólny charakter piwa jest niewielki. Jest w tym sporo racji, choć na pewno użycie drożdży górnej fermentacji otworzyło furtkę do narzekań osobom szukającym dziury w całym. Najlepiej jednak piwo po prostu sprawdzić, aby samemu wyrobić sobie zdanie.

Uznałem, że najlepszym rozwiązaniem jest zabrać Porter Bałtycki... nad Bałtyk, bo taka okazja się właśnie nadarzyła, gdyż wraz z dziewczyną planowaliśmy właśnie kilkudniowy wyjazd do Kołobrzegu. Może z Porterem Bałuckim należało pojechać na łódzkie Bałuty, my jednak zabraliśmy go nad piękne polskie morze. Bo czy patrząc na powyższe zdjęcie z Bałtykiem tle człowiek zastanawia się jeszcze nad drożdżami? :)

Opakowanie piwa to oczywiście standard dla Piwoteki, czyli bardzo charakterystyczna etykieta z konturem - tym razem jest nim mapa Łodzi - w obrębie którego wpisana została nazwa wraz z krótką nomen omen "morską opowieścią" przedstawiającą kilka faktów na temat dzielnicy Bałuty. Metryczka ze składem i innymi informacjami o piwie jak zwykle jest przejrzysta - najistotniejsze wydają się parametry, mianowicie 18,5% ekstraktu, 8% alkoholu oraz goryczka na poziomie 42 IBU, zainteresowanie wzbudzają też płatki dębowe sherry w składzie.

Zdjęcia na plaży wyglądają jakoś tak uroczo, ale zdecydowaliśmy się spróbować piwa dopiero po powrocie ze spaceru w nadziei, że odpowiednio nas rozgrzeje. Po przelaniu do szkła (wybitnie niedegustacyjnego) ukazało się nam piwo o ciemnobrązowej barwie z wyraźnymi ciemnomiedzianymi przebłyskami widocznymi pod światło. Dodam, że światło świec ;) Warstwa beżowej piany utworzyła się raczej skromna, przy nalewaniu robiła trochę szumu i dość szybko znikła pozostawiając po sobie tylko cienki kożuszek na powierzchni i pierścień przy brzegach.


W aromacie mamy sporo gorzkiej czekolady, delikatną, a wręcz śladową, paloność, nutę śliwkową, ale też lekką nutkę winną, na którą pewnie wpływa wykorzystanie płatków dębowych sherry oraz wyczuwalny alkohol, który bynajmniej nie przeszkadza, nie drażni, a przyjmuje charakter jakby właśnie nieco winny. Dużo gorzkiej czekolady jest obecne również w smaku, pojawia się tutaj też odrobina kawy i trochę śliwki w deserowej czekoladzie. Alkohol w smaku jest dobrze ukryty, choć czuć wyraźne pieczenie w podniebienie. Goryczka na finiszu, choć umiarkowana, to jednak wyraźnie zaznaczona, przybierająca głównie charakter palony z nutką ziołową. Wysycenie jest drobne, przez co piwo bardzo subtelnie musuje w ustach, ale gdyby nagazowanie było odrobinę mniej intensywne, to dodałoby to piwu gładkości. Porter Bałucki ma wytrawny charakter i jest jak na swój ekstrakt  trochę (ale nie przesadnie) wodnisty, choć wcale mi to nie przeszkadzało. Górna fermentacja? Bez żartów, wpływ drożdży na to piwo jest znikomy i można śmiało porównywać je z Porterami Bałtyckimi, choć wiadomo, że ortodoks powie "nie i już"...

Owocna w wiele ciekawych - niektórych klasycznych, a niektórych zaskakujących i dość "odjechanych" - pomysłów współpraca Marcina Chmielarza z Browarem Piwoteka kończy się udanym piwem, jakim jest Porter Bałucki. To piwo nie będzie rywalizować o pierwsze miejsca w rankingach, zwłaszcza w kraju, w którym świetne Portery Bałtyckie są na porządku dziennym, ale też nie jest piwem, którego należałoby się wstydzić. Piwoteka obchodzi tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego z należytym rozmachem.

Brak komentarzy: