7 stycznia 2016

Style piwa: Black IPA

Black IPA to jeden z moich ulubionych piwnych stylów. Jego nazwa jest dość przekorna, bo przecież IPA to skrót od India Pale Ale. Pale, czyli jasny. Black, czyli czarny. Mamy tu więc małą sprzeczność. Niektórzy aby uniknąć tego dysonansu stosują zamiennie nazwę stylu CDA (Cascadian Dark Ale). Ja jednak wolę nazwę Black IPA, przy czym zaznaczam - właśnie Black IPA, a nie Black India Pale Ale :)

Czym wobec tego jest Black IPA? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie sięgam do klasyfikacji stylów piwnych Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Czytamy w niej, że styl ten charakteryzuje się mocnym chmieleniem amerykańskimi i generalnie "nowofalowymi" odmianami chmielu, zarówno na aromat, smak jak i goryczkę. Ramy parametrów Black IPA (ekstrakt początkowy 14-18%, zawartość alkoholu 6-7,5%, goryczka 40-80 IBU) są bardzo podobne do IPA, a różnica polega na ciemnej, a czasem wręcz czarnej barwie. W aromacie powinniśmy spodziewać się nut typowych dla amerykańskich chmieli, a więc owoców tropikalnych, cytrusów, nut żywicznych i sosnowych. Nuty "ciemne", a więc czekoladowe czy kawowe mogą być delikatnie zaznaczone, ale nie powinny dominować, z kolei ostra paloność jest zdecydowanie niewskazana. Smak powinien oferować przede wszystkim intensywną chmielową goryczkę ze stanowiącymi dla niej pewien kontrast lekkimi nutami słodowymi (karmel, czekolada, kawa) i możliwie jak najniższą palonością. Finisz powinien być wytrawny. Tu i ówdzie powtarzana jest opinia, że idealne Black IPA to takie, kiedy kosztując piwa z zasłoniętymi oczami po aromacie i smaku mamy wrażenie, że jest to IPA, a później z zaskoczeniem spostrzegamy, że jednak jest czarne. Pewnie nie końca jest to idealna charakterystyka, jednak coś w tym jest.


Najłatwiej jest mówić czy pisać o danym stylu piwa na konkretnych przykładach, dlatego też wybrałem trzy piwa, aby sprawdzić, czy rzeczywiście mamy w nich do czynienia ze wszystkimi cechami charakteryzującymi Black IPA (no dobra, prawdę mówiąc było odwrotnie - najpierw zakupiłem piwa, a potem przyszło mi do głowy, żeby na ich podstawie napisać ten tekst). Reprezentować swój styl będą dziś kolejno: Bajzel z Browaru Hajer, Mrok z Browaru Baba Jaga oraz The Miner z Browaru Brokreacja.

Najpierw sięgam po nowe (a dla mnie w ogóle pierwsze) piwo ze śląskiego Browaru Hajer, a więc Bajzel. Chwilę poświęcam przestudiowaniu cyferek i literek na etykiecie - 15% ekstraktu, 6,5% alkoholu i goryczka na poziomie 65 IBU - a więc parametry bez wyjątku mieszczą się w widełkach, o których mowa była wcześniej. Wśród chmieli zacna amerykańska klasyka, a więc Citra, Chinook, Centennial, Cascade oraz Amarillo, a do tego jeszcze Magnum, zapewne w celu podbicia goryczki.

Odkapslowaniu butelki towarzyszyło lekkie syknięcie, a po przelaniu do szkła na niemal czarnym piwie utworzyła się obfita czapa beżowej piany. Obawiałem się, że nagazowanie może być zbyt wysokie, tak jednak nie było. Zanim jednak wziąłem pierwszego łyka, do nosa dotarły intensywne nuty cytrusów i owoców tropikalnych, generalnie jest słodko, owocowo, "po amerykańsku". W tle przemyka delikatna nutka palona i ślad kawy. W smaku również jest owocowo, cytrusowo, tropikalnie, orzeźwiająco, słodko z lekką nutką cytrusowej kwaskowatości. Na finiszu pojawia się bardzo fajna grejpfrutowa goryczka, dość wyraźnie zaznaczona, ale o nieprzesadzonej mocy, szybko znikająca i zachęcająca do wzięcia kolejnego łyka. Dopiero w posmaku pojawia się ślad paloności. Udane piwo, zdominowane przez intensywne chmielenie, a niewielka ilość ciemnych nut pozostaje w tle, czyli tak jak powinno być.

Dziś nie tylko po raz pierwszy sięgam po piwo Hajera, bo podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Browaru Baba Jaga, który proponuje Black IPA o nazwie Mrok. Piwowarem odpowiedzialnym za piwa Baby Jagi jest znany z prowadzenia youtube'owego kanału Browar Gdynia Tomek Schutz. Wracając do piwa należy dodać, że w tym przypadku mamy do czynienia z Black Wheat IPA, ponieważ sporą część zasypu stanowią słody pszeniczne. Oprócz tego z etykiety dowiadujemy się, że Mrok chmielony był Zeusem, Simcoe, Citrą i Amarillo. Parametry również tutaj celnie wpasowują się w ramy stylu - 16,5% ekstraktu, 6,5% alkoholu i 65 IBU goryczki. Od Bajzlu Mrok różni się więc jedynie trochę wyższym ekstraktem. Czy przełoży się to na nieco większą pełnię?

Wizualnie piwo prezentuje się bardzo ładnie, jest niemal czarne, nieprzejrzyste, z dość obfitą warstwą zbudowanej z drobnych pęcherzyków jasnobeżowej piany. Aromat jest trochę za mało intensywny, a przede wszystkim za słabo czuć tu chmielenie, bo jakiś zbłąkany cytrusek zaledwie chwilami pojawia się w tle. Dominuje wyraźna, choć nie ostra, paloność, czuć także pewną nutę zbożową, chlebową, pszenną. Piwo ma przyjemną, gładką, aksamitną fakturę, na co wpływa zapewne użycie słodu pszenicznego, jak i odpowiednio niskie nagazowanie. W smaku dominuje paloność, mocniejsza niż w aromacie. Pojawia się też pewien akcent będący na granicy ziołowości (zwłaszcza na początku tak to odebrałem) i nuty sosnowo-żywicznej, która to mieszanka ma swój punkt kulminacyjny w wyraźnej ziołowo-żywicznej goryczce, która na może zbyt długą chwilkę pozostaje na podniebieniu. W posmaku pozostaje wyraźna palona, kawowa kwaskowatość. Mrok pije się dobrze, jest to smaczne piwo, ale gdybym pił je z zasłoniętymi oczami, to chyba stwierdziłbym, że bliżej mu do Stoutu aniżeli IPA, bo przewagę tutaj mają nuty palone, a motywy pochodzące od chmielu, nie licząc wyrazistej goryczki, są tylko lekko zaznaczone.

Trzecią nowością w zgłębianym dzisiaj stylu jest The Miner zaprezentowany przez słynącą już ze świetnych etykiet Brokreację. Pojawiło się jeszcze minionym roku i było jedną z ostatnich premier 2015 roku. Czarne IPA w wykonaniu Brokreacji ma 16% ekstraktu, 6,7% alkoholu oraz goryczkę na poziomie 80 IBU. Po raz kolejny mamy więc parametry łapiące się do przedziałów typowych dla stylu, choć w porównaniu do dwóch poprzednich pozycji tutaj goryczka podciągnięta została aż do górnej granicy. The Miner odróżnia się także wykorzystaniem słodowego ekstraktu barwiącego Sinamar, co w praktyce powinno piwo odpowiednio podkolorować bez wnoszenia do niego nut palonych w zapachu i smaku. Wrzucone do wywaru chmiele to Warrior, Cascade, Centennial i Equinox - w każdym z trzech degustowanych piw mamy więc inną kombinację chmieli, a żaden z nich nie powtarza się w każdym.

Piwo na pewno nie jest "black", pod światło jest raczej ciemnomiedziane z wyraźnymi wiśniowymi przebłyskami. Jasnobeżowa piana jest dość obfita, zbudowana z drobnych oczek, a kiedy już nieco opadnie, wciąż pozostawia kożuch otulający powierzchnię, a także zdobienia na ściankach szkła. Zapach jest może trochę za mało intensywny, niemniej daje się wyczuć i słodką nutkę owoców tropikalnych, i jakiś cytrus przebiegający w tle, do którego po chwili dołącza delikatna nutka sosnowa. Na plus, że przed szereg nie próbują wyjść nuty ciemne. W smaku mamy lekką cytrusową kwaskowatość, po której wchodzi wyrazista (zarazem nie powiedziałbym, że spośród trzech próbowanych piw jest ona najwyższa, a chyba wręcz przeciwnie) goryczka o profilu głównie grejpfrutowym z motywem ziołowo-sosnowym. Nie ma wątpliwości, że dominują tu chmiele, nie pojawia się w smaku paloność. Ta w śladowych ilościach pokazuje się dopiero w krótkim posmaku pozostającym w ustach. Przyjemnie goryczkowy, wytrawny finisz zachęca do sięgania po kolejne łyki, przez co piwo jest bardzo dobrze pijalne. Jeśli przyjąć zasadę, że Black IPA powinna doznaniami aromatycznymi i smakowymi nieść skojarzenie z jasnym piwem, to The Minerowi do tego najbliżej. Nudy palone, kawowe czy czekoladowe są tu niemal nieobecne. Zapewne na osiągnięcie takiego efektu pozwoliło użycie ekstraktu Sinamar. Spotkałem się kiedyś z zarzutami, że jego dodawanie do piwa jest "niezgodne z duchem kraftu", ja jednak wychodzę z założenia, że skoro ktoś (a konkretnie Weyermann, czyli znany i poważany producent słodów) coś takiego oferuje, to nie ma co wyważać otwartych drzwi i nie ma nic złego w korzystaniu z tego. Osobna kwestia, że chyba odbiło się to na barwie piwa, bo czarne to ono nie jest.

Trzy interpretacje stylu Black IPA, każda nieco inna. Spośród nich Mrok ma balans najmocniej jest przesunięty na paloność, a The Miner przeciwnie - brak paloności. Ten ostatni jednak ewidentnie nie jest "black". Bajzel pod tym względem jest najbardziej wypośrodkowany. Choć żadne z tych nie jest rewelacyjne, to każde okazało się dobre, a ja zostałem utwierdzony w przekonaniu, że Black IPA to jest styl dla mnie.

Kilka innych Black IPA, które polecam: Czarna Pitch z Browaru Solipiwko, Hopus Pokus z Browaru Pinta, Berserker z Browaru Kingpin, Lost Weekend z Browaru Raduga.

Brak komentarzy: