10 grudnia 2015

Browar Podgórz - 652 m n.p.m. [recenzja]

Z Browarem Podgórz nie miałem jak na razie żadnych doświadczeń. Piwa browaru, którym dowodzi Łukasz Jajecznica, nie były do tej pory butelkowane, a po wersję beczkową któregokolwiek z nich nie miałem okazji sięgnąć. Trochę szkoda, bo kilka pozycji z Podgórza radzi sobie całkiem dobrze zarówno w pubach i multitapach, jak i na Ratebeerze. Takie piwa jak Space Sheep, Siostra Bożenka czy Sheldonada mają już wyrobione marki, a ich nazwy są dobrze znany nawet tym, którzy nie mieli okazji ich skosztować.



Najnowsze piwo z Podgórza miało bardzo dobry start już przed premierą. Tomasz Kopyra, który w tym czasie odwiedzał browar, w swojej relacji i rozmowie z piwowarem stwierdził, że 652 m n.p.m. to prawdopodobnie najlepszy Porter Bałtycki w Polsce. Bardzo dobrą wiadomością były więc dla mnie informacje, że pojawi się on w wersji butelkowej, oraz że premierowo (a może nawet przedpremierowo) będzie sprzedawany podczas tegorocznej edycji Poznańskich Targów Piwnych. Z miejsca piwo to stało się jedną z pozycji dla mnie obowiązkowych na tej imprezie.

Los chyba chciał spłatać mi figla, albo po prostu zapisano mi w gwiazdach, że piw z tego browaru nie będę pił... Wyczekiwaną nowość z Podgórza na Targach oczywiście zakupiłem nie wahając się mimo ceny 18 zł za butelkę, jednak ową butelkę... zgubiłem. Postanowiłem jednak spróbować oszukać przeznaczenie i kolejną butelkę w tej samej cenie zakupiłem już po Targach w sklepie specjalistycznym. Nie mogłem się doczekać, żeby sprawdzić czy było warto.

Etykieta? Niewątpliwie typowa dla stylistyki Browaru Podgórz. Minimalistyczna, wręcz ascetyczna, trochę tandetna. Co z tego, skoro te etykiety mają swój niepowtarzalny kraftowy styl? Co z tego, skoro najważniejsza powinna być zawartość, a nie opakowanie? Jest to zresztą chyba jedną z podstawowych zasad Łukasza Jajecznicy, który ponoć bywał bliski dyskwalifikacji podczas konkursów piw domowych, ponieważ wysyłał na nie piwa w butelkach po piwach koncernowych z nieodklejonymi etykietami. Informacje zawarte na etykiecie też są lakoniczne. Dowiadujemy się, że piwo ma 20 stopni BLG ekstraktu oraz 8% alkoholu, szczegółowy skład pozostaje jednak tajemnicą piwowara.

Nadeszła wreszcie ta długo wyczekiwana chwila, kiedy otworzyłem butelkę swojego pierwszego piwa z Podgórza. Trunek o barwie ciemnobrunatnej w szkle wygląda na czarny i jest całkowicie nieprzejrzysty. Piana w kolorze nasyconego beżu czy też porządnej kawy z mlekiem początkowo tworzy się dość obfita, ale szybko zaczyna się redukować. Nie od razu, ale po chwili z całkiem ładnej czapy piany zbudowanej w większości z drobnych pęcherzyków poprzeplatanych gdzieniegdzie nieco większymi oczkami pozostaje tylko cienki pierścień przy brzegach.

Tylko w pierwszym momencie po odkapslowaniu butelki do mojego nosa dotarła delikatna nutka orzechowa, ale szybko się ulotniła. Natychmiast tuż po chwili zdecydowanie dominować w aromacie zaczęła czekolada, dużo czekolady. Oprócz niej pojawiła się nuta śliwki, a może wiśni, w każdym razie skojarzenie z którymś z tych owoców w deserowej czekoladzie jest bardzo sugestywne. Pojawia się też delikatna nuta alkoholowa, ale nie jest nieprzyjemnie spirytusowa, tylko szlachetna, likierowa, bardzo przyjemna. W smaku nadal dominuje gorzka czekolada, wyraźniej (ale wciąż niedokuczliwie) wyczuwalny jest lekko piekący w podniebienie alkohol, przez co tutaj pojawia się skojarzenie z pralinami z likierowym nadzieniem lub z truflami. Brak tu jakichkolwiek nut palonych, czarny charakter piwa pochodzi wyłącznie od skojarzeń z czekoladą. Wysycenie jest niskie, przez co piwo jest gładkie i aksamitne, gęste i treściwe, o fakturze pozwalającej skupić się na poszczególnych cechach piwa.

652 m n.p.m. to bardzo dobry Porter Bałtycki. Śmiało można stwierdzić, że to krajowa czołówka w tym stylu. Czy najlepszy w Polsce? Trudno powiedzieć, że tak, ale też trudno powiedzieć, że nie. Wydaje mi się, że niedawno jeszcze lepsze wrażenie zrobił na mnie Komes, jednak w jego przypadku znane są problemy z nierównym poziomem poszczególnych warek. W przypadku Porteru z Podgórza mamy jednak do czynienia z pierwszą i jak na razie jedyną warką (powtórka za rok!), więc z całą pewnością można powiedzieć, że słabsza forma jeszcze mu się nie przytrafiła. Jestem też jakoś dziwnie spokojny, że w przyszłości również się nie przytrafi, więc choćby dlatego warto po to piwo sięgać w ciemno. Ja polecam!

Brak komentarzy: